Chemia musi być! Byle nie w jedzeniu…

Podczas niedawnej wizyty u mojej kosmetyczki, jak zwykle przejrzałam kilka leżących na stoliczku gazet. To taki czas, gdy nie muszę się śpieszyć i gdy tytuły jakichś gazet w ogóle zauważam. Książki to co innego. W jednym z artykułów popularnego działu SCIENCE wyczytałam, że ktoś gdzieś obliczył, że w latach 90. ubiegłego wieku z pożywieniem zjadaliśmy 2 kg tzw. „chemii” rocznie. Dwa kilogramy! Przeraziłam się nie na żarty. Ale na tym nie koniec. W kolejnym zdaniu poinformowano mnie, że obecnie wraz z jedzeniem dostępnym na rynku tej paskudnej chemii spożywamy nawet do 10 kg na rok! Można zemdleć? Można.

Po co komu?

Kupujemy oczami. Kolorowe opakowania produktów, krzykliwe kolorowe reklamy… Chemiczne dodatki do żywności nie mają poprawiać naszego zdrowia. One mają „poprawić zdrowie” (kondycję) produktu tak, aby przed dotarciem do konsumenta nie stracił na swojej urodzie. Chemia dodawana jest zatem dla poprawy smaku, zapachu, koloru, kształtu i konsystencji, dla przedłużenia terminu ważności do spożycia wreszcie. Chemia jest wszędzie. W wysoko przetworzonych produktach z długim terminem ważności jest na pewno.

Akcja i reakcja

Reklama to sposób na wywołanie przysłowiowej chemii w relacji konsument – produkt. Cukier, sól i mąka nie mają kolorowych opakowań ani krzykliwych reklam. To się sprzedaje, bo to się kupuje. Żadna reklama nie zwiększy sprzedaży tych produktów, bo nikt (na szczęście!) nie musi robić tego typu zapasów. Ale kolorowy batonik i jego krzykliwa reklama? Tu chemia działa. Najpierw dopada nas chemia z reklamy, potem – ta zawarta w batoniku. Batonik jako przykład niekoniecznie musi być trafny. Prawdziwe licho drzemie w innych produktach.

Kto czyta… nie kupuje!

Tak. Ale jak wyczytać składniki pisane na etykiecie aż tak drobnym maczkiem? Proponuję pobrać specjalną aplikację na iPhona, która podpowie, jaki produkt omijać z daleka. Przy zakupach w sieciówkach spożywczych pomocna bardzo. Jeśli jednak wzrok mamy sokoli, to warto być wyczulonym choćby na te konserwanty najbardziej szkodliwe:

  • barwniki: E 102, E 104, E 110, E 122, E 124, E 151, E 155
  • kwasy sorbowe: E 200, E 202, E 203
  • benzoesany: E 210–E 219
  • siarczyny: E 220–E 228
  • glutaminiany: E 620–E 625

Zdrowych, spokojnych… zakupów spożywczych! 🙂